1. Rok 1995 – 17 lipiec Jaskinia Wielka Litworowa
Źródło:Wierchy 1995
17 lipca po wyjściu z Jaskini Wielkiej Litworowej spadł spod otworu i doznał poważnej kontuzji głowy 21-letni grotołaz z Pruszkowa. Rannego przetransportowano śmigłowcem do szpitala.
2. Rok 1996 – 33 marzec Jaskinia Magurska – utrata światła, pobłądzenie za Przekopami Zakopiańskimi
3. Rok 1997 – 15 wrzesień Jaskinia Śnieżna
Źródło: Jaskinie 08/1998
W nocy z 13 na 14 września 1997r. w Jaskini Śnieżnej poniósł śmierć słowacki grotołaz Atila D. Bral. Był on uczestnikiem pięcioosobowej wyprawy słowacki grotołazów z Rożniawy, która zamierzał osiągnąć dno systemu prowadząc akcję od otworu jaskini nad Kotlinami. Wypadek nastąpił na głębokości -700m, podczas pokonywania Studni Wiatrów. Przyczyna było użycie przez grotołaza krótkiej liny, zamiast 40m, do zjazdu założył linę 10m, bez węzła na jej końcu. Skutkiem tego spadł z wysokości ok. 30m ponosząc śmierć na miejscu. Pozostali uczestnicy wycofali się z jaskini i powiadomili o wypadku TOPR. Transport zwłok trwał prawie dwa dni. Pierwsza grupa ratowników weszła do jaskini 15 września rano. Przetransportowała ona zwłoki w rejon I Biwaku. Dalszy transport następnego dnia, wykonała druga grupa, o godz. 15.40 ratownicy wyszli z jaskini. W akcji brało udział ponad 20 ratowników . Zwłoki grotołaza przetransportowano śmigłowcem do Zakopanego.
4. Rok 1998 – 29 styczeń Jaskinia Wielka Litworowa
Źródło:Wierchy 1998
29 stycznia o wyznaczonej na 12.00 godzinie alarmowej nie wyszli z Jaskini Wielkiej Litworowej grotołazi z Sądeckiego Klubu Jaskiniowego (6 osób). Rozpoczęto poszukiwania, sprawdzając możliwe szlaki zejściowe. Poszukiwanych napotkano na Wyżniej Równi Miętusiej.
Opis wypadku zaktualizowany przez jednego z członków grupy grotołazów.
29 stycznia o wyznaczonej na 12.00 godzinie alarmowej nie wrócili i z Jaskini Wielkiej Litworowej grotołazi z Sądeckiego Klubu Jaskiniowego (6 osób). Na skutek gęstej mgły i zamieci Śnieżnej powodującej niemożliwość znalezienia wejścia do Kobylarzowego Żlebu, zdecydowali się na zjazd Progiem Litworowym. Podczas poszukiwań przy użyciu śmigłowca, ratownicy TOPR zlokalizowali powracających grotołazów na Wyżniej Równi Miętusiej.
5. Rok 1999 – 11 kwiecień Jaskinia Śnieżna
Źródło:Jaskinie 16/1999
Jak można się zgubić w jaskini Wielka Śnieżna?
Podczas wychodzenia z jaskini po opisywanej wyżej akcji miała miejsce dość szczególna sytuacja. Jeden z uczestników – Michał S. (doświadczony grotołaz) – zagubił się. Wydaje się. że dokładne przeanalizowanie tej sytuacji powinno przyczynić się do podniesienia bezpieczeństwa w taternictwie jaskiniowym.
Fakty.
Po zakończonej akcji nurkowej siedmioosobowy zespół wyruszył z II Biwaku. Ostatni kontakt z Michałem, który szedł w środku zespołu, nastąpił w okolicach II Wodospadu. Ze względu na znaczne rozmiary jaskini i zmęczenie, między „zawodnikami” nie zawsze była utrzymywana odległość kontaktu głosowego. Większość wychodzącego zespołu zebrała się dopiero pod Wielką Studnią, gdzie pojawiły się pierwsze wątpliwości dotyczące Michała. Ale błędnie zinterpretowana informacja od osób wychodzących „Płytowcami”, spowodowała kontynuowanie akcji. Pod otworem pierwsza trójka schodziła od razu. jak tylko była gotowa. Brak Michała ze stuprocentową pewnością stwierdziła dopiero druga trójka, gdyż plecak Michała w dalszym ciągu leżał w igloo. Pod otworem, ta trójka spędziła jeszcze dwie godziny, po czym zeszli na Gronik, skąd zawiadomiono TOPR. Pierwszy zespół TOPR-owców, podczas 11 godzinnej akcji, przeszukał odcinek do II Biwaku i nie znalazł Michała. Kolejny zespół miał dokładnie spenetrować szczeliny poniżej „pół” i przejść ciąg wodny Drogą Odkrywców. Jednak zaraz po wejściu do jaskini natknęli się na Michała wychodzącego Wielką Studnią. Okazało się, że Michał w okolicy II Wodospadu poszedł za wodą. zamiast pójść do Kruchej Dwudziestki. W tym ciągu przebywał przez dobę. W tym czasie szukał wyjścia, gotował sobie jedzenie i spał. Gdy ostatecznie odnalazł drogę, wyszedł na powierzchnię.
Analiza.
Zagubienie się uczestników akcji stanowi pewne zagrożenie, ale dosyć często jest lekceważone. Niebezpiecznym sytuacjom można przeciwdziałać na kilka sposobów. „Zawodnicy” powinni poruszać się w takiej odległości od siebie, aby zachowywać kontakt wzrokowy, albo głosowy. Wolniejsi powinni iść pierwsi. Na początku i na końcu zespołu powinny iść najbardziej doświadczone osoby, znające jaskinię. Szpej gospodarczy. z karbidem na zmianę, powinien być na końcu zespołu.
Zachowanie tych wszystkich zasad podczas długich i męczących akcji w pionowych jaskiniach jest praktycznie niemożliwe. Poruszanie się w małych odległościach od siebie nadmiernie wydłużałoby czas pokonywania odcinków linowych. Szyk często ulega zmianie w zależności od sprawności poszczególnych osób. Poza tym odnajdywanie właściwej drogi stanowi istotę sztuki chodzenia po jaskiniach. Przecież głównym celem jest eksploracja, czyli odnajdywanie dróg, którymi jeszcze nikt nie przeszedł. Tym bardziej odnalezienie drogi, którą już ktoś wcześniej odkrył, powinno być o wiele łatwiejsze Każdemu z nas na pewno wielokrotnie zdarzało się pobłądzić w jaskini. Odnalezienie właściwej drogi nie zajmuje w takiej sytuacji ilości czasu W końcu tych podziemnych przestrzeni nie jest znowu aż tak dużo (mimo naszych najszczerszych chęci). Poza tym miejsca, gdzie łatwo można pomylić drogę, są powszechnie znane i zachowuje się tu szczególną uwagę. Oczywiście sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej w zagranicznych, rozbudowanych jaskiniach, ale wtedy między uczestnikami akcji należy bezwzględnie zachowywać takie odległości, które wynikają z naszej znajomości terenu i trudności orientacyjnych. Zwiększenie ostrożności wymagają również akcje, gdy jaskinia jest reporęczowana. Jeżeli ktoś nie zdąży się odnaleźć przed zreporęczowaniem, to będzie musiał oczekiwać w jaskini dopóki nie nadejdzie ekipa ratownicza (jak np. w Ptasiej przed kilku laty). Na szczęście w omawianym przypadku Wielka Śnieżna posiadała stałe oporęczowanie i Michał był w stanie wyjść z jaskini.
Tyle można powiedzieć „ogólnej teorii” o zabłądzeniu. Ale prawdziwe zagrożenie polega na tym, że nieobecność jednego „zawodnika” z zespołu wcale nie musi wynikać z zabłądzenia. Mógł doznać urazu i stracić przytomność, czego nikt nie zauważył. Wypadek mógł zdarzyć się w miejscu. z którego nie można nawiązać kontaktu głosowego. W takiej sytuacji bardzo ważne jest aby możliwie szybko zlokalizować ofiarę i udzielić jej pomocy.
Jeżeli przyjmuje się. że dopuszczalne jest poruszanie się w większych odstępach niż kontakt głosowy, to od czasu do czasu należy zatrzymywać się na odpoczynek, a przy okazji sprawdzić stopień wyczerpania poszczególnych zawodników. Wtedy stosunkowo łatwo można wykryć, że kogoś brakuje i ustalić kiedy ostatnio miało się z nim kontakt. Wybór miejsc odpoczynku zależy od charakteru jaskini i długości akcji. Przed wejściem do jaskini, czy w trakcie wyruszania z jakiegoś punktu, dobrze jest ustalić miejsce kolejnego odpoczynku, w którym wszyscy się ponownie spotkają Najbardziej doświadczona osoba idąca na początku powinna zagwarantować, że wybrane miejsce zostanie prawidłowo odnalezione. Osoby nie znające jaskini mogą błędnie powiązać nazwę z konkretnym miejscem. W jaskini Śnieżnej takim logicznym punktem odpoczynku jest oczywiście Suchy Biwak, jak wynika z przebiegu omawianej akcji, tego odpoczynku (z takich czy innych względów) właśnie zabrakło. Wobec tego należało zrobić odpoczynek w innym miejscu. Na dnie Wielkiej Studni również nie dołożono wszystkich starań, aby zweryfikować informacje o Michale. Przyjęcie zasady, że spotykamy się dopiero przy otworze, jest niewystarczające podczas długich akcji. Można tak robić w małych jaskiniach, jak Marmurowa czy Pod Wantą.
Fakt. że jeden z członków zespołu zabłądził w jaskini nie jest oczywiście niczyją winą. Natomiast należy mieć pretensje o to, że tak późno zorientowano się w sytuacji.
Wiktor Bolek
6. Rok 1999 – 4 lipiec Jaskinia Śnieżna
Źródło:Wierchy 1999
W nocy z 4/5 lipca jeden z grotołazów poinformował TOPR, że podczas wyjścia z Jaskini Śnieżnej, na odcinku pomiędzy Studnią Wiatrów a Suchym Biwakiem, zagubił się jeden z uczestników eksplorujących jaskinię. Jedna grupa ratowników pojechał na „Taborisko”, gdzie mieszkali grotołazi, celem zasięgnięcia bliższych informacji o zaistniałym zdarzeniu, w Centrali TOPR zaś trwały przygotowania do wyprawy poszukiwawczej w jaskini. W tym czasie grupa grotołazów weszła do Jaskini Śnieżnej, by na własną rękę próbować odnaleźć zaginionego kolegę. TOPR czekał na wynik tej akcji. Około 14.00 dotarła informacja, że grotołazi nie odnaleźli swojego kolegi. Z Centrali ruszyła wyprawa. Ratownicy zostali przewiezieni śmigłowcem pod otwór wejściowy. W tym czasie z jaskini wyszedł poszukiwany grotołaz. Okazało się, że – idąc w grupie jako ostatni- pomylił drogę, wszedł do ciągu Białej Wody i tam zepsuło mu się światło. Odnaleźli go inni grotołazi, którzy eksplorowali te ciągi jaskini, i pomogli wyjść na powierzchnię.