Lata 1990-1994

1. Rok 1990 – 5 luty Jaskinia Śnieżna – zasypanie otworu                                              

2. Rok 1990 – 22 lipca Jaskinia Bandzioch Kominiarski            

Źródło: Wierchy 1988-1991

21 lipca podczas eksploracji jaskini Bandzioch Kominiarski na głębokości 270m, w rejonie tzw. Piątego Dna, złamała rękę jedna z uczestniczek wyprawy. Poszkodowaną wytransportowano na powierzchnię po czternastu godzinach akcji ratunkowej. Transport sprawiał dużą trudność w bardzo ciasnych korytarzach, gdzie nie dało się zastosować żadnych rozwiązań technicznych.

 

3. Rok 1991 – 5 stycznia Jaskinia Czarna                

Źródło: Wierchy 1988-1991   

5 stycznia w czasie eksploracji Jaskini Czarnej spadł z tzw. Brązowego Progu , doznając licznych potłuczeń i kontuzji kręgosłup, jeden z grotołazów. Rannego wydobyto z jaskini przez wschodni otwór i przetransportowano do szpitala.

4. Rok 1991 – Jaskinia Naciekowa-poszukiwania

5. Rok 1993 – 5 marca Jaskinia Czarna                               

Źródło: Wierchy 1993

5 marca ratownicy pomogli w wyjściu z Jaskini Czarnej trójce grotołazów z Warszawy. Zamierzali oni przejść jaskinię na wylot (wyjście otworem płd.). Okazało się to jednak dla nich za trudne. Postanowili zawrócić. Utknęli pod studnią wyjściową, z której uprzednio ściągnęli linę.

6. Rok 1993 – 18 października Jaskinia Wielka Śnieżna                                  

W nocy 17/18 października trwała akcja ratunkowa po dwójkę grotołazów, którzy nie powrócili z Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Okazało się, że awaria światła unieruchomiła grotołazów w jaskini. Po dostarczeniu im światła wyszli o własnych siłach z jaskini.

 

7. Rok 1993 – 23 grudnia Jaskinia Ptasia

Źródło: Taternik 1994-1

W dniu 17.12. wszedł do jaskini Ptasia Studnia z zamiarem powrotu z dna jaskini metodą wspinaczkową. Stefan S. z Warszawy. W centrali TOPR zostawił wiadomość o swoich zamiarach oraz podał godzinę alarmową na południe w dniu 23.12.93r. Przy wejściu do jaskini zostawił kartkę z informacją , że trwa samotna eksploracja jaskini i prosi by do dnia 23.12. nie wchodzić , by mu nie przeszkadzać w sportowym wyczynie. Gdy do godz. Alarmowej S.S. nie powrócił z jaskini rozpoczęto wyprawę ratunkową . Ratownicy pod kierownictwem R. Kubina weszli do jaskini. Na głębokości -200m natrafiono na S, Stefańskiego . Jak się okazało . podczas przenoszenia sprzętu przez zacisk zgubił on kask z oświetleniem , (kask spadł do dość głębokiej szczeliny). Ponieważ nie posiadał on przy sobie dodatkowego oświetlenia , został unieruchomiony w tej części jaskini. Mając przy sobie śpiwór , 2 litry wody i trochę jedzenia . przez tydzień oczekiwał na przyjście pomocy. Należy przypuszczać, że przyjścia pomocy doczekał w miarę dobrej formie psychicznej i fizycznej tak, że o własnych siłach wyszedł z ratownikami z jaskini.  Adam Marasek

 

8. Rok 1994 – 13 luty Jaskinia Miętusia            

Źródło:Taternik 1994-1

W nocy z 12/13.02.94r. jeden ze speleologów z KKTJ Kraków poinformował Centralę TOPR, że w Jaskini Miętusiej zasłabła ich koleżanka tak, że nie jest w stanie wyjść o własnych siłach. Wraz z nią pozostało kilka osób, ale nie są w stanie sami jej pomóc. Do jaskini wyruszyła grupa ratowników pod wodzą R.Kubina . Na głębokości -100m spotkano Magdę G. wraz z kolegami . Okazało się , że stan jej zdrowia na tyle się poprawił , że o własnych siłach pokonała ona ciasne partie jaskini. Na przeszkodzie w wyjściu na powierzchnię stanął im brak światła . Rola ratowników ograniczyła się tylko do użyczenia im karbidu. Adam Marasek

 

9. Rok 1994 – 1 lipca Jaskinia Śnieżna              

 

Źródło:Taternik 2/1994

Wieczorem w dniu 30 czerwca 1994 r. w wyniku odpadnięcia zginął w Jaskini Wielka Śnieżna mło­dy wrocławski grotołaz Przemysław R. Wypadek miał miejsce po pokonaniu ciągów Błot­nych Łaźni, w rejonie suchego dna jaskini, na głę­bokości ok. -740 m w stosunku do otworu Nad Kot­linami. którym nastąpiło wejście. Poniżej zamiesz­czamy opis tragicznie zakończonej akcji (z nieis­totnymi skrótami redakcyjnymi), sporządzony w oparciu o relacje uczestników przez szefową obozowiska PZA, a zarazem instruktora – Zosię Chruściel.

 

Opis akcji, podczas której wydarzył się wypadek (Zofia Chruściel).

Członkowie Sekcji Grotołazów KW Wrocław przyjechali do Zakopanego pociągiem w dniu 25 czerwca rano. Do 28 czerwca Marcin Fetter. Krzy­sztof Furgał, Rafał Mateja i Maciej Rudyk przep­rowadzili 3 akcje jaskiniowe (w tym jedną więk­szą), a Tomasz Łysek – jedną. W dniu tym przyje­chał Przemysław R.

29VI godz. 16.00 – wyjście całego zespołu do J. Wielkiej Śnieżnej z zamiarem dojścia do Suche­go Biwaku (-473 m). Z powodu burzy wrócili z po­dejścia około godziny 18.00.

30 VI godz. 8.00 – wyjście z obozowiska PZA na Polanie Rogoźniczańskiej, dojazd autobusem do Gronika. Godz. 11.00 – dojście do otworu J. Nad Kotlinami. Godz. 13.00 – wejście do jaskini, poręczowanie.

Nad studnią Setką grupa rozdzieliła się. M. Fet­ter, T. Łysek i M. Rudyk (kierownik) pozostali w tym miejscu. Umówili się. że będą czekać 6 go­dzin i jeżeli zespół schodzący głębiej nie powróci w tym czasie, oznaczać to będzie, że wychodzi on otworem J. Śnieżnej. W takim razie oczekujący wycofają się sami J. Nad Kotlinami.  Około godz. 21.00 zespół M. Rudyka sprawdziwszy, że nikogo pod Setką nie widać ani nie słychać zaczął wychodzić /…/. Na powierzchnię dotarli o 3.00. Przy otworze czekali do 7.30 i zeszli w dolinę. Pod Świstówką spotkali ratowników TOPR i dowiedzieli się o wypadku.

O godz. 16.30 K. Furgał, R. Mateja (kierownik). P. Rogowski zdecydowali się na zejście do dna. Wszyscy czuli się dobrze i oceniali, że akcja prze­biega sprawnie. Rafał zastrzegł, że jeśli ktoś bę­dzie miał choć cień wątpliwości, to zaraz wycofają się w górę. Od dna Setki poruszali się „na lekko”, gdyż fragment poniżej – do Studni Wiatrów był zaporęczowany. Nad Studnią tą leżała zwinięta lina, którą zaporęczowali trawers do Błotnych Łaźni. Na błotnych pochylniach wisiała lina. Pierwszy zje­chał Rafał, zajrzał w Parszywą Siedemnastkę – tu już liny nie było, tylko na jednym spicie była pla­kietka. Gdy zjechał Przemek, Rafał kazał zdjąć Krzyśkowi linę z pochylni i powiesił ją na spicie. Ale lina wisiała w cieku wodnym, a oni nie mieli drugiej plakietki więc zrezygnowali ze zjazdu do Syfonu Dziadka (-754 m) i poszli w stronę Syfonu Marzeń. Rafał pierwszy wpiął rolkę w linę i prze­trawersował studnię. Po drugiej stronie szczelina prowadząca w tym kierunku szła lekko w górę. Eksponowana pólka, którą prowadził trawers, była pozioma i szeroka, tak że można by się na niej mijać, natomiast szczelina była mokra i pokryta naniesionym błotem. Wypiął rolkę i zapieraczką poszedł do miejsca, gdzie bezpiecznie mógł sta­nąć. Obrócił się i obserwował jak przechodzi Prze­mek. Ten, jak Rafał, wypiął się z liny na końcu trawersu i podchodził zapieraczką. W pewnym mo­mencie obrócił się równolegle do szczeliny, uniósł ręce, jakby chciał przetrzeć okulary, nogi obsunęły mu się i ześlizgnął się w szczelinę spadając około 15 m na dno Parszywej Siedemnastki.

Rafał natychmiast wrócił do liny. Krzysiek szy­bko wypiął się z niej i pozostał na półce gdy Rafał, nie dochodząc nawet do spita zjechał na dół. W strumieniach wody zgasła mu lampa karbidowa, zapalił więc elektryczną. W pierwszym momencie nie zauważył Przemka. Zajrzał w stronę Syfonu Dziadka, gdzie było mniej wody – też go nie zna­lazł. Dokładniej przeszukał zalane wodą dno stu­dni i w końcu zauważył wystający z wody kawałek czerwonego kasku. Przemek prawdopodobnie le­żał na plecach. Rafał szybko wyciągnął go z wody

poszkodowany był bardzo ciężki. Rafał miał kło­poty z przeciągnięciem go pod ścianę, ale głowę utrzymywał mu już cały czas ponad wodą. Oparł Przemka o ścianę do pasa zanurzonego w wodzie, gdyż całe dno studni było zalane. Sprawdził tętno na tętnicy szyjnej – nic nie wyczuwał. W tym czasie zjechał Krzysiek I obaj podjęli reanimację /…/-masaż serca i sztuczne oddychanie.

Kilkakrotnie sprawdzali tętno na szyi i nadgar­stku – nie wyczuwali nic, a ręka była zupełnie szty­wna.

Działali w strugach wody. klęczeli w niej i gdy sami zaczęli sztywnieć z zimna, a Przemek nie dawał oznak życia, zdecydowali na wycofanie się. Dość długo zbierali się. zanim opuścili Przemka, lecz nic już nie mogli zmienić ani zrobić.

Wychodzili śnieżną – poza krótkim postojem na Drugim Biwaku dla zmiany karbidu – bez przerwy. Nie przebierając się o 1.00 w nocy dotarli do wojs­kowego ośrodka na Groniku. skąd powiadomili TOPR. Na Polanę Rogoźniczańską dotarli o 2.40.

Opis sporządziłam wspólnie z Rafałem Mateją zaraz po wypadku, w obozowisku na Polanie Rogoźniczańskiej. 

Inne:

Sekcja Grotołazów Klubu Wysokogórskiego we Wrocławiu powołała komisję w celu zbadania oko­liczności wypadku. Komisja ta. w składzie: Ta­deusz Bryś (przewodniczący), Andrzej Piesiewicz, Adam Domanasiewłcz i Tomasz KUŚ, nie dopatrzy­ła się błędów w sposobie prowadzenia akcji jas­kiniowej. W swym orzeczeniu stwierdziła wystar­czającą aklimatyzację, podkreśliła też, że podczas przebiegającej sprawnie i szybko akcji zespół, w skład którego wchodził Przemek  R., dwukrotnie odpoczywał (na Suchym Biwaku I Drugim Biwaku- gdzie spożyli posiłek). R. Mateja sprawdzał przy tej okazji kondycję fizyczną i psychiczną kolegów.

Oceniał ją jako dobrą. Sam upadek uznany został za nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Jedynym wykazanym uchybieniem był brak formalnych uprawnień taternickich ofiary wypadku. Podczas ostatniego egzaminu Przemek  R .nie posiadał jeszcze kompletu przejść I nie mógł być do niego dopuszczony (brak jednego przejścia zimowego). Od tego czasu uczestniczył w trzech poważniejszych akcjach: do Syfonu Krakowskiego i do Partii Wrocławskich w Wielkiej śnieżnej oraz do dna Wielkiej Litworowej.

Tyle z ustaleń postępowania powypadkowego. Wygląda na to. że było to jedno z tych nieszczęść, które wynikają z samego faktu istnienia ekspozycji. Nie dowiemy się nigdy czy zadecydował chwilowy brak koncentracji, nieuwaga, czy może jednak zmęczenie.

Można się tylko zastanawiać jaki wpływ na tragiczny finał akcji miało małe jeszcze doświadczenie jaskiniowe i związana z tym możliwość niewłaściwej oceny sytuacji. Jakiś błąd w ustawieniu ciała. technice przemieszczania się w łatwym, lecz eksponowanym i śliskim terenie, nałożył się na decyzję o zaniechaniu asekuracji w miejscu, gdzie bywa ona stosowana. Oczywiście rozstrzygnięcie kto i gdzie ma się asekurować jest sprawą bardzo Indywidualną.

Przy całym arsenale współczesnej techniki i dobrym wyszkoleniu, najgłębsza jaskinia Polski nie stanowi (w normalnych warunkach) problemu technicznego dla sprawnej młodzieży. Pewien zasób doświadczenia daje jednak większe szanse na bez-awaryjne jej pokonanie. Chociaż oczywiście i trzech instruktorów naraz nie jest w stanie zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa, gdyż ryzyko jest częścią naszego sportu i chodzi tylko o to, by utrzymać je na rozsądnym poziomie.

Rafał Kardaś

 

 

10. Rok 1994 – 7 listopad Jaskinia Marmurowa                     

Źródło: Taternik 1/1995

7 listopada 1994r. około godz. 17.00 zawiadomiono TOPR, że minął czas alarmowy i z Jaskini Marmurowej nie powróciły dwie dziewczyny – Krystyna Jankowska –lat 34 i Anna Gajewska – lat 22. Wobec powyższego do jaskini wyruszyła grupa rekonesansowa złożona z 5 ratowników . O godz. 20.30 poinformowano z jaskini, że pod III studnią napotkano poszukiwane dziewczyny. Okazało się, że „brakło im światła”. O godz. 23.00 wyprowadzono pechowe taterniczki na powierzchnię.

Adam Marasek

 

Opis wypadku zaktualizowany przez Romana Kubina z TOPR

Wypadek podobny do tego z 1989 r. również z Jaskini Marmurowej. Zespół kobiecy nie mogąc pokonać wspinaczkowo Studni Kandydata zmuszony był czekać do godziny alarmowej i przybycia ratowników TOPR. Działania ratownicze polegały na zaporęczowaniu studni i użyczenia „ światła”.